niedziela, 11 stycznia 2015

Rozdział 1: Marzenia

Ethan

Jesteśmy obecnie w Nowym Jorku gdzie mieszka dwójka braci. To nie są byle jacy bracia! Są to bliźniacy, których największym marzeniem jest zostanie profesjonalnymi muzykami! Mają po 17 lat i do tej pory nie udało się im nic zrobić w kierunku muzyki. Choć Ellis brał udział w konkursie tańca pop'u, który został zorganizowany w ich szkole. Udało mu się wygrać. Sędziowie twierdzili, że ma niespotykany talent i widać ile serca wkłada w to co robi. To jeszcze bardziej go zachęciło do spełnienia marzenia! Z kolei Ethan, brat bliźniak Ellisa, nie ma takiego powodzenia. Jest bowiem utalentowany w innym kierunku, piszę piosenki. Został zauważony przez jednego mało znanego piosenkarza, który twierdził że jego teksty mają coś w sobie, co na pewno przyciągnie tłumy! Prosił go by został jego Tekściarzem, ten niestety odmówił...
Przenosimy się do tej rozmowy...
-Cooo?! Dlaczego nie?? - Oburzył się.
-Wybacz, ale wiem jakie z ciebie ziółko. Skoro moje teksty mają jakiś przekaz to znajdzie się ktoś odpowiedniejszy do nich. - Odpowiedziałem mu trzymając prawą rękę na słuchawce, a w drugiej podręcznik. Na sobie mam czarną bluzę na zamek jak i czarne spodnie z dziurami. Na nogach natomiast letnie trampki koloru czerwonego, bo w końcu mamy jeszcze lato. No i moje słuchawki, markowe, czarne z dodatkami błękitu, bez których nie mogę już żyć.  Znajdujemy się na korytarzu szkolnym.
-Czekaj, moment! Czy ty mnie obrażasz?? Ja pochwalam twoje teksty i daje ci szanse zabłysnąć, a ty mało tego że odrzucasz moją propozycję to jeszcze krytykujesz moją skromną osobę! - Zdziwił się, ale nie wydawał się być zły.
-Masz mało fanów, mając tekściarza wybiłbyś się. Ja tak to odczytuje, mówią że umiem odczytać czyjeś intencje. Mylę się co do twojej osoby?? - Spojrzałem mu prosto w oczy, do tej pory patrzyłem przez okno, znajdujące się po mojej prawej. Ubrany jest nie typowo, choć tak ubierają się młode gwiazdki. Rurki niebieskie, adidasy czarne do kostek, luźna żółta bluzka i przewiązana przez pas bluza koloru zielonego. Zapadła niezręczna cisza. Czyżbym trafił??
-Nie to nie! - Wykrzyczał to. Minął mnie, ale po chwili... - Na pewno znajdą się lepsi - Zatrzymał się i mówił to z... takim rozbrajającym spokojem. kto wie może nawet sam będziesz to śpiewał i tańczył do tego układ. Wiesz, lubię ludzi którzy mają własne zdanie, a nie podporządkowują się tym popularniejszym i "lepszym". Więc nie jestem zły, że mi odmówiłeś czy nawet powiedziałeś wprost co o mnie myślisz. Trzymam kciuki za twoją karierę. Nie zmarnuj sobie życia, jesteś bardzo dobrym tekściarzem, idź w tym kierunku. - Odwróciłem się. Stał i wpatrywał się we mnie z uśmiechem. Jego grzywka która do tej pory zasłaniała całe lewe oko, wreszcie je odsłoniła.
-Na pewno nie spocznę na laurach. Bądź tego pewien. - Uniosłem rękę i wskazałem na niego tak jakbym celował z broni.
-Cieszę się. Powodzenia stary. - Odsalutował mi lewą ręką.
Szybko zdałem sobie sprawę z tego, że dzięki tej propozycji mogłem zostać zauważony przez wiele innych zespołów. Ale z drugiej strony, mogłem usłyszeć od niego podziękowania za nie podporządkowanie się i wypowiedzenie własnego zdania. Sam nie wiem czy powinienem się z tego cieszyć czy żałować, że nie przyjąłem oferty. Mój brat już dawno ruszył z miejsca, a ja jestem z tyłu i tkwię w martwym punkcie. Żałosne, pomyślałem. Założyłem słuchawki i narzuciłem kaptur od bluzy, na głowę. Ruszyłem w kierunku sali od fizyki.
Gdy wszedłem do klasy panował gwar. Każdy z kimś gadał i nawet nie zauważyli że wszedłem. Cóż przyzwyczaiłem się do spokoju. Podszedłem do ławki która znajdowała się przy ścianie. Siedziałem w trzeciej od początku, tuż za mną było miejsce mojego brata, którego o dziwo jeszcze nie ma. Ściągnąłem słuchawki z uszu i przewiesiłem je przez szyję. Nagle usłyszałem piski i krzyki dziewczyn. Spojrzałem gwałtownie na drzwi do których podbiegły. Spytałem kolesia siedzącego przede mną co się dzieję. Byłem chory przez 2 tygodnie. Dokładnie od dnia kiedy zaczął się konkurs tańca.
-Co jest grane?? - Spytałem szturchając go w lewe ramię. On już siedział opartu o ławkę, ja nadal stałem.
-To ty nie wiesz, mieszkacie pod jednym dachem. - Odwrócił się i patrzył się na mnie zdziwiony.
-My... Nie mówisz chyba o... - Nagle w drzwiach pokazał się Ellis.
-Odkąd wygrał dziewczyny piszczą tak co dnia. Stał się popularny.
-Żartujesz?! - Nie wierzyłem w to co słyszę i widzę.
-Nie. Na prawdę nic nie wiesz?? - Spytał by się upewnić.
-Ahh - Westchnąłem ciężko. Usiadłem na swoim miejscu i skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej. Spuściłem głowę na dół i...
-Psss! ETHAN! - Ktoś wbijał mi ołówek w plecy AŁ! Po chwili skapnąłem się że jestem w szkole. Zerknąłem za siebie. - Haha! Spałeś, nie?
-Tss. Wcale nie. Zamyśliłem się tylko. - Obaj szeptaliśmy.
-Jasne! - Nagle zadzwonił dzwonek. Cholera! Czyli jednak spałem. - Heh ciężki dziś dzień miałem.
-Taa? A co mnie to obchodzi? - Wstałem i nałożyłem słuchawki z kapturem na głowę.
-Ej no weź!
-Niby co? - Spojrzałem się na niego, po czym wziąłem podręcznik w prawą rękę.
-Raaaany! Z tobą gadać. - Wyszedłem z klasy nie słuchając go. Ej gdzie idziesz?! Czekaj na mnie!
Dogonił mnie i szedł po mojej prawej stronie. Jednak nim doszliśmy do schodów zatrzymała nas...
-AAAAA! Ellis dasz mi autograf? - Spytała go.
-Jasne.. - Odpowiedział bez zastanowienia.
-..Że nie da. - Przerwałem mu i wziąłem go za szmaty.
-O faktycznie! Przepraszam przecież wy skończyliście już lekcje i wracacie razem do domu. Jak słodko! - Złapała się za twarz. Chwila, co??
-Ha? Skąd ty wiesz że skończyliśmy już... - Spytałem ją, zatrzymałem się i puściłem brata.
-Wiem wszystko o Ellisie i jego życiu! - Zabrała ręce za plecy.
-Moja fanka! W nagrodę za to dostajesz autograf ode mnie i przyszłej gwiazdy mego brata! - Mówiąc to objął mnie prawym ramieniem.
-Seriooo?! - Zachwycić to ją nie było trudno.
-Jasne! Nie, Ethan? - Spojrzał się na mnie. IDIOTA!
-Hm, NIE! - Wykrzyczałem i cisnąłem jego ręką. Pospiesznie szedłem w kierunku schodów.
-Eee?? Czemu się tak burzysz od razu?! Ej no czekaj na mnie. Ps. skarbie jutro dostaniesz dziś ma zły dzień. - Szepnął do niej, ale i tak to słyszałem.
-Okey! Papa - Pomachała zadowolona.
-Zwariowałeś?? Taka szansa!
-Ha?? Niby na co?? - Nie patrzyłem na niego.
-Na sławę!
-Taa... - Zaczął mnie irytować.
-Pomyśl tylko. Twoje autografy rozeszły by się ja świeże bułeczki.
-Posłuchaj no! - Odwróciłem się i popchnąłem go na ścianę blokując prawą ręką. Powiedziałem to raz powiem drugi. NIE CHCĘ TWOJEJ POMOCY!
-Wyluzuj. - Przestraszył się. Zresztą ja też. Coraz częściej przestaje nad sobą panować. Ale on wiedział że gdy wybucham musi zmienić swoje zdanie i ulec mojemu. Nie to nie. Kumam.
-Pff... - Udawałem że to co zrobiłem było zaplanowane. Zabrałem rękę i poszedłem. Szybko do mnie dołączył i szliśmy razem.
Lecz przy szafkach Ellis czegoś zapomniał i wrócił do klasy. Powinienem za nim zaczekać, ale... kogo to obchodzi. Ruszyłem w kierunku drzwi wyjściowych gdy nagle...
-Cholera! - Zderzyłem się z kimś kto szybko chciał wejść do tej budy. Co gorsza miał o to do mnie pretensje.
-Nic ci nie jest?? - Spytał koleś w kapturze.
-Nie. Co ci się tak spieszy?? - Spytałem patrząc się na niego.
-Ha?? To ty mnie nie rozpoznajesz?? - Zdziwił się.
-Niespecjalnie. - Patrze się na niego.
-Znany jesteś tutaj?? - Spytał... z ciekawości?
-Niespecjalnie. - Nadal się patrzę.
-Mógłbyś mnie ukryć?? - Przybliżył się.
-Niespecjalnie. - On chyba niekumaty jest.
-Jesteś... chory?? - Chyba zaczęło go powoli drażnić moje powtarzanie.
-Niespecjalnie. - Podrapałem się lewą ręką po szyi.
-OH! NO WEŹ SIĘ OGARNIJ I MI POMÓŻ DO JASNEJ CHOLERY!!! - Obiema rękoma szarpnął mnie za bluzę, przez co wyleciały mi słuchawki.
-I po co te nerwy, żałosne. - Odtrąciłem jego ręce i włożyłem je z powrotem.
-Błagam, błagam, załatwię ci koncert o ile umiesz grać, tańczyć, śpiewać, PROSZĘ! - Splótł palce. Skąd on w ogóle wie że interesuje się muzyką??
-Następny. Uwzięliście się na mnie czy co??
-Ha?? - Przekrzywił głowę w lewą stronę.
-Zapomnij. Pomogę ci. - Uległem.
-JEJ! Dzięki stary! - Uściskał mnie. Niezręcznie!
-Ta, ta. Cieszę się twoim szczęściem. - Odsunąłem go i ruszyłem w kierunku drzwi.
JA szedłem normalnie, ale ten idiota się za mną chował. Przecież to jeszcze bardziej wzbudza podejrzenia.
-E ty tam! - Odwróciłem głowę do tyłu.
-Co jest? - Szepnął.
-Wyrównaj mi kroku i się wyprostuj.
-Nikt nie może mnie zobaczyć! - Rozglądał się mówiąc to.
-On naprawdę jest nie kumaty. - Zakryłem sobie twarz prawą ręką.
-Co mówiłeś?? - Podszedł bliżej.
-Nic. Po prostu jeśli mam ci pomagać rób co mówię! - Zaczął mnie wkurzać.
-Okey, już, już. - A jednak można.
Doprowadziłem go do stacji metra. Pomyślałem że tak łatwiej ucieknie.
-HA????! Żartujesz sobie?! W metrze jest pierdyliard ludzi!
-To co ja mam zrobić?? - Spytałem znudzony.
-Hm - Uśmiechnął się do mnie. Doskonale wiedziałem o czym myśli!
-NIE MA MOWY! Wystarczy że mam brata i siorkę w domu. Więcej nie potrzebuje...
-BŁAGAM! Zniknę z samego rana! - Uklęknął.
-Ahh... - Poczułem się niezręcznie. Bardziej niż ostatnio.
-PROSZĘ! Zrobię co zechcesz! Dla mnie nie ma rzeczy nie możliwych. - Kuszące. W sumie to jest coś co sam nie załatwię.
-Dobra niech będzie. ALE masz zniknąć rano jasne?? - Bo inaczej został bym przesłuchiwany i powieszony. 
-Jasne jak słoneczko! Przyjacielu! - Objął mnie ramieniem. Serio mam dość jego "wdzięczności". Ona robiła się coraz bardziej obrzydliwa.
-Kto?? - Spytałem, bo przecież nie może mnie nazwać przyjacielem po raptem godzinie... Nie??
-Haha, dobry żart. - Uśmiał się.
-Jak bardzo bym chciał... - Przecież to nie był żart.
-Co??
-Nic, chodźmy już. - Kompletnie nie miałem ochoty na tłumaczyć tego.


~ ~ ~

Gdy doszliśmy już pod mój dom byłem wycieńczony odpowiadaniem na jego pytania. Pytał o wszystko, ile mam lat, ile rodzeństwa, ich wiek, imiona, moje zainteresowania... Na wszystkie odpowiadałem krótko i z niechęcią. Czemu on nie skumał że nie mam na to ochoty?? Ale właśnie pod drzwiami przypomniałem sobie że muszę go o coś prosić.

-Hej pamiętasz powiedziałeś że zrobisz wszystko byle bym cię przenocował. - Stałem przy drzwiach on był krok za mną.
-No pamiętam. Wal śmiało. - Poklepał mnie po ramieniu.
-Jest taka szkołą do której chciałbym się dostać. - Odwróciłem się i położyłem prawą rękę na kark.
-Jaka?? - Był poważny, nawet telefon wyciągnął. To żart??
-Ty tak teraz?? - Zdziwiłem się i wskazałem głową na komórkę.
-A czemu nie??
-Przecież jest już po 23. Kto normalny odbierze??
-Cóż zależy do jakiej szkoły. - Rozłożył ręce.
-No więc... Na Uniwersytet Chalon. - Mówiłem stopniowo ciszej. Ta szkoła jest jedną z najlepszych szkół w całym stanie. Oczywiście Muzycznych. Niestety by tam się dostać trzeba zabłysnąć i to bardzo. Chyba że masz znajomości, to przyjmą cię nawet bez jakiegokolwiek talentu a wypuszczą z czymś o czym nie marzyłeś. Gdybym tak się do niej dostał nie potrzebował bym więcej litości brata. Ale to chyba nie realne.
-Aaaa, kierunek?? - On żartuje, prawda??
-Ha??
-No jaki kierunek. Pisarz, malarz, muzyk??
-Muzyk.... - Odpowiedziałem niepewnie.
-Tekściarz, tancerz, wokalista, a może...
-Hm - Przerwałem mu przydałby się każdy z tych 3 kierunków. Ale jak mam wybrać to tekściarz.
-Wszystkie 3 mówisz?? Zobaczę co da się zrobić. - Zaczął wybierać numer.
-Czekaj! Nie dzwoń teraz! - Chciałem go powstrzymać.
-Spoko. Tak się składa że dyrek wisi mi przysługę zresztą podeśle mu kolejnego ucznia. Ucieszy się. - Ta szkoła ledwo mieści uczniów nawet najlepsi czasem zostają odrzuceni na starcie i miałby przyjąć mnie bo tak mu powie ten głupek??
I tak... on na prawdę zdzwonił. Już przygotowywałem się na odmowę. Niestety nie słyszałem co mówi bo odszedł ode mnie. Ich rozmowa trwała przeszło 15 minut. O czym oni gadali?? Czyżby... Tylko nie mówcie mi że on go przekonywał! Po chwili skończył gadać i podszedł do mnie.
-Wszystko załatwione. - Powiedział.
-Że co?? Żartujesz?? - Nie wierzyłem własnym uszom.
-Nie, jutro masz się do niego zgłosić jesteś PRZYJĘTY! - Uśmiechnął się pogodnie.
-Ale jak tak bez żadnych pytań. Przecież on nic o mnie nie wie...
-A myślisz po co się tyle ciebie wypytywałem! - Tym mnie zszokował. Czyżby jednak nie był takim idiotą? No to co z tym noclegiem??
-Jasne... Chodź...To znaczy wchodź... - Nie mogłem się skupić.
-Haha, stary widzę że jesteś w szoku. - Dziwne bym nie był! Dostałem się na uniwerek!
Weszliśmy do domu. Drzwi otworzyłem swoim kluczem. Najwidoczniej wszyscy już śpią skoro drzwi były zamknięte.
-Tylko po cichu. Nadal nie chcę by ktoś się dowiedział że tu jest ktoś kogo nikt z rodziny nie zna. - Staliśmy w korytarzu który prowadził prosto na schody. Można z niego też było się dostać do salonu i kuchni.
-Jasne, jasne. - Pomachał mi ręką.
Gdy zdjęliśmy buty i kurtki ruszyliśmy w kierunku schodów. W domu panowała głucha cisza. Czułem że nawet komara bym usłyszał.
-Tu masz pokój. - Otworzyłem drzwi od jednego z 5 pokoi. On zawsze stał pusty tak na wszelki wypadek gdyby ktoś chciał u nas nocować z rodziny czy znajomych.
-Dzięki. A i dyrek powiedział że jeśli chcesz twój brat też może zostać przyjęty masz powiedzieć tylko słowo jutro. - Powiedział to siadając na łóżku.
-Okey... Dobranoc. - Zdziwiłem się. Mój brat też mógł.... Ale pytanie czy ja chciałem by on... A nie ważne. Potem o tym pomyślę.
-Branoc! I dzięki!
-Taaa ja też. - W końcu pomógł mi bardziej niż się tego spodziewałem. Zamknąłem drzwi i poszedłem do swojego pokoju.
Od razu rzuciłem się na łóżko, nie zdejmując słuchawek ani bluzy. Leżałem na brzuchu i myślałem o propozycji przyjęcia mnie i mojego brata. W końcu on też starał się mi pomagać, choć nigdy nie chciałem jego pomocy. Odwróciłem się na plecy i zakryłem sobie twarz ręką. Myślałem nad za i przeciw przez pół nocy. Dziś wtorek, pomyślałem. W końcu gdy spojrzałem na zegarek była już 3:48 więc nowy dzień, dzień w którym mam iść do szkoły, o której morzyłem od dziecka. Nie wiedząc kiedy zasnąłem i obudziłem się dopiero o 6.
Szybko poderwałem się z łóżka poszedłem do łazienki wziąć prysznic i się przebrać. Nie ubrałem się jakoś specjalnie. Zwykła luźna bluzka koloru czerwonego z białymi wzorkami, na to bluza czarna z dodatkami zieleni. Spodnie to granatowe rurki. 
Powinienem brać jakiś plecak, pomyślałem. Po co w sumie. Gdy już się uszykowałem dochodziła 7. Zszedłem szybko na dół, gdyż trzeba było jeszcze dotrzeć jakoś do tej szkoły. Na dole spotkałem matkę i brata.
-Synku gdzie się tak śpieszysz, czyżby do szkoły?? - Spytała matka.
-Nie mamo, dziś nie mogę iść. - Mówiąc to ubierałem buty.
-Co?? Czemuż to?? - Mama wyszła z kuchni i oparła się o futrynę.
-Mam coś bardzo ważnego do załatwienia i jeśli dobrze pójdzie to tobie też coś załatwię. - Wskazałem głową na brata, który siedział na kanapie, która to była widoczna z holu.
-Nie wiem co masz na myśli, ale może pójdę z tobą?? - Wstał i podszedł do mnie.
-Tak?? A do szkoły to może ja będę chodziła za was. - Upomniała go mama.
-Hehe - Podrapał się nerwowo po głowie.
-Nie musisz, dam sobie radę. - Zabrałem kurtkę z wieszaka i szybko wyszedłem.
-Ale...
Szkoła była dość daleko. Jakieś 4 godziny jazdy metrem. A to tylko dlatego, że była ona w centrum a ja mieszkałem na obrzeżach miasta. Jeśli dobrze pamiętam pociąg mam za jakieś 15 minut. Całe szczęście metro nie jest daleko! 
Podczas jazdy rozmyślałem co powinienem mu powiedzieć. Jak w ogóle zacząć rozmowę?! Nagle od myślenia coś mnie oderwało.
-Elo! Do szkoły? - Ktoś szybkim ruchem usiadł koło mnie.
-Co... Co ty tu robisz? - Gdy odwróciłem się w stronę nieznajomego ujrzałem kogoś kogo doskonale znałem! To był ten gościu ze wczoraj.
-A chciałem cię wesprzeć a tak po za tym to muszę iść z tobą! - Powiedział pogodnie.
-Dlaczego? - Spytałem zdziwiony.
-No wiesz żeby uwierzył. - No jasne! Pewnie dyrek w ogóle nie dał się przekonać. To oczywiste.
-Aha
-Oh no weź się rozchmurz! - Uderzył mnie w lewę ramię. Już od jutra ruszysz w nowej szkole.
-Skąd wiesz?
-To oczywiste! - Nie, on jednak jest kompletnym idiotą!
-Ah nie ważne - Sięgnąłem po słuchawki i włożyłem je do uszu.
-Kompletny ignooooooooooor. - Udawałem, że nie słyszę.



~ Lightning ~

poniedziałek, 10 listopada 2014

Prolog


Światła gasną, zapada cisza...
Słyszymy swoje oddechy, bicie serca...
Robimy krok do przodu...
Jesteśmy gotowi...??
Światła się zapalają...
Nie ma odwrotu...
Czas pokazać na co nas stać!


~ Lightning ~